Witajcie, witajcie.
Postanowiłam dzisiaj trochę poleniuchować w domku, no może troszkę poogarniać, bo przez te ciepłe dni w ogóle jakoś nie miałam ochoty na wiosenne porządki, tylko codziennie korzystałam z dobrodziejstw pogody i spacerowałam z Ewcią tyle, ile się dało.
Mniej więcej wyglądało to tak: wybywałam z domu koło 11, wracałam około 14, szybko gotowałam obiad, mąż wracał z pracy, jadł i znowu heja na spacer popołudniowy i tak przez ostatnie co najmniej dwa tygodnie, nie trudno się domyślić, że czasu na wiosenne porządki to ja już nie miałam.
Ale za to w tym tygodniu postanowiłam wszystko nadrobić, tak więc proszę Was trzymajcie kciuki:-)
No ale na szycie zawsze go trochę wygospodarowałam, głównie późnym wieczorem.
Powstał komplecik na lato dla mojej Ewy.
Spodenki 3/4 oraz czapeczka.
Wykrój spodenek pochodzi z Burdy 03/2011, a na czapeczkę namiary dawałam wcześniej.
To była moja pierwsza przygoda z szyciem ubrań. Nie bez powodu wybrałam na początek małe ubranko dla mojej Ewci, ale może w przyszłości się skuszę aby uszyć coś dla siebie.
Muszę przyznać, że podczas szycia tych spodenek musiałam intensywnie dedukować, co z czym i w jakiej kolejności pozszywać. To niestety nie to samo, co szycie ubranek dla małych lalek i misiów, no ale ostatecznie dałam radę i obeszło się bez pomyłek:-)
W końcu udało mi się coś wyhaftować, bo ostatnio jakoś nie miałam okazji, ale w piątek odbył się ślub moich przyjaciół i to była idealna okazja aby coś wyhaftować.
Pomyślałam sobie, że uszyję dla nich oryginalny, spersonalizowany woreczek na pieniążki, tak aby mieli pamiątkę z Tego dnia.
Woreczek uszyłam z podszewką, tak aby był wytrzymały, bo przyznam, że był pełny po brzegi.
Kanwę, którą do niego wybrałam, przeklinałam podczas haftowania, bo była taka drobna, ze moje oczy z wadą -3,25 już nie wyrabiały, no ale uparta jestem, więc haft dokończyłam, a efekt końcowy, wart był poświęceń. W końcu czego nie robi się dla przyjaciół.
Zobaczcie same.
No a teraz pochwalę się zakupem z pchliego targu.
Kupiłam mojej Ewci taką miarę z miejscem na jej zdjęcia. Docelowo zawiśnie w jej pokoju i puste miejsca już niedługo zostaną zapełnione. Na razie udało mi się tylko ją wymyć i nakleić na górze baletnicę, ponieważ brak było jednego motywu i było takie puste obdrapane miejsce, postanowiłam wykorzystać moje nowe naklejki. Naklejki baletnic pochodzą od Madzi z
LaProvence.
No a teraz nadszedł czas na obiecaną spowiedź. Do blogowej zabawy zaprosiła mnie
Ania .
Postaram się dać radę i zdradzić wam siedem moich sekretów, choć przyznam, ze ciężko mi jest coś konkretnego wymyślić. A więc do dzieła:
Jak już część z Was wie, jestem osobą, która nie potrafi się poddać, taki ze mnie uparciuch, że jak już się czegoś podejmę, to nie odpuszczam dopóki nie osiągnę założonego celu.
Natura uparciucha dotyczy tylko sfery twórczej i naukowej, w relacjach międzyludzkich jestem natomiast bardzo uległa i zawsze liczę się ze zdaniem i opinią innych, a co za tym idzie, często za bardzo przejmuję się pewnymi rzeczami, które de facto powinny po mnie spłynąć, ale niestety nie spływają;-)
Moim wielkim marzeniem jest posiadanie małego domku, co do niego mam ściśle sprecyzowane wymagania. 3 oddzielne sypialnie na piętrze. Jedna moja z łazienką, dwie dziecięce połączone wspólną łazienką, a na parterze salon, kuchnia z jadalnią oraz sypialnia dla przybywających gości, kolejna łazienka z prysznicem oraz koniecznie dwa połączone z domem garaże. Tak, tak ten dom obmyśliłam już dawno, jeszcze wówczas, kiedy nie mieszkałam w moim mieszkanku, jak przebywałam za granicą i sprzątałam przeróżne domy w USA, to wówczas obraz mojego wymarzonego domu na stałe wyrył mi się w pamięci.
Nieubłaganie zbliża się mój czas powrotu do życia zawodowego. Muszę już powoli się szykować i aktualnie dużo czasu spędzam na poszukiwaniu nowej pracy. Niestety należę do tych kobiet, które muszą pracować, tak to w tych czasach bywa, ale z drugiej strony bardzo lubię pracować zawodowo i móc czuć się docenianą nie tylko jako żona i matka, ale również jako dobry pracownik.
Uwielbiam polskie morze i dla mnie inne zagraniczne kurorty mogłyby nie istnieć. Kocham Bałtyk, tą naszą piaszczystą plażę i smażoną rybkę.
Jestem wielką fanką antyków oraz starych zegarów (czyli również antyków). Wcześniej taka nie byłam, to mój mąż i teść zarazili mnie tym i mamy na tym punkcie fioła. Mój teść śmieje się ze mnie, że synowa się do niego upodobniła:-)
No i ostatnia rzecz to fakt, że w liceum nie byłam mocna z matematyki, przynajmniej tak uważał mój nauczyciel, który próbował mi to przez cztery lata udowodnić i nawet na dwa miesiące przed maturą potrafił do mnie powiedzieć: "geografia czeka". Co prawda maturę zdałam tylko na 3, chociaż na ustnej rozwiązałam wszystkie zadania poprawnie, ale takie były czasy, gdy w komisji zasiadali nauczyciele tylko z mojej szkoły a mój nauczyciel matematyki był dyrektorem tejże szkoły. Ale na studiach poczułam, że matematyka to mój konik, byłam dobra, same piątki, zero problemów, a nawet na magistrze z ekonometrii to 6 miałam. Tak więc teraz wiem, że to nie ja, a mój nauczyciel z liceum się mylił. Teraz wiem, że nie ma rzeczy niemożliwych i zawsze trzeba dążyć do celu.
Ale się rozpisałam i jak chaotycznie, zrozumiem jeżeli mało która z Was dobrnęła do końca:-)
Pozdrawiam Cieplutko.