piątek, 15 kwietnia 2011

Kołderka do kompletu i obiecane poduszki.

Dzisiaj będzie króciutko, praktycznie same zdjęcia, po prostu nie mogłam się oprzeć, aby ich nie pokazać już dziś:-)

Dzięki pochmurnym dniom wróciła do mnie chęć tworzenia!!! 
W środę wieczorem rozpoczęłam prace nad poszwą na kołderkę do kompletu dla wcześniej uszytej poszewki na poduszkę.
Wczoraj rano prace nad nią dobiegły końca.
Uszyta została z 7 kawałków materiału, ponieważ kupon w paski, już nie był kompletny i okazał się troszkę za wąski. 
Na tył poszewki przyszedł jeden kawałek, ale z przodem to już musiałam pokombinować, między innymi na dole kołderki widać pasek przyszyty w poprzek, ponieważ już innej możliwości nie było. Ale efekt końcowy dla mnie jest satysfakcjonujący, po prostu nie mogłam się wczoraj na nią napatrzeć, tak mi się podoba ten materiał z misiami.


W miejscu docelowym

A tutaj jeszcze w całej okazałości

Wczoraj korzystając z brzydkiej pogody, uszyłam dwie, już bardzo dawno temu obiecane poduszki. Poduszki uszyte z czekoladowego oraz beżowego lnu, mają zdobić sypialniane łóżko, ale również służyć podczas popołudniowej drzemki.
Cieszę się, że w końcu udało mi się wywiązać z obietnicy, tym bardziej, że moja ukochana Madzia przyjeżdża do mnie aż z Trójmiasta na majowy weekend więc wręczę jej je osobiście :-)



Muszę pomyśleć dzisiaj intensywnie nad prezentem urodzinowym dla córeczki mojej przyjaciółki, która swoją drogą również z Trójmiasta, przyjeżdża na święta do swojej mamy. 
Tak więc dwa weekendy pod rząd w Nysie będzie gościł Gdańsk:-)
Mała Ola w przyszłym tygodniu kończy roczek.
Chciałabym uszyć jej coś fajnego, bo wiem, że moja przyjaciółka i Ola są fankami mojej twórczości.

No i to już chyba na tyle.

Miało być krótko, a i tak się rozpisałam.

Pozdrawiam Was kochane i życzę miłego i słonecznego weekendu.


poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Spodenki, czapeczka, woreczek i spowiedź.

Witajcie, witajcie.

Postanowiłam dzisiaj trochę poleniuchować w domku, no może troszkę poogarniać, bo przez te ciepłe dni w ogóle jakoś nie miałam ochoty na wiosenne porządki, tylko codziennie korzystałam z dobrodziejstw pogody i spacerowałam z Ewcią tyle, ile się dało.  
Mniej więcej wyglądało to tak: wybywałam z domu koło 11, wracałam około 14, szybko gotowałam obiad, mąż wracał z pracy, jadł i znowu heja na spacer popołudniowy i tak przez ostatnie co najmniej dwa tygodnie, nie trudno się domyślić, że czasu na wiosenne porządki to ja już nie miałam. 
Ale za to w tym tygodniu postanowiłam wszystko nadrobić, tak więc proszę Was trzymajcie kciuki:-)

No ale na szycie zawsze go trochę wygospodarowałam, głównie późnym wieczorem.
Powstał komplecik na lato dla mojej Ewy.
Spodenki 3/4 oraz czapeczka. 

Wykrój spodenek pochodzi z Burdy 03/2011, a na czapeczkę namiary dawałam wcześniej.

To była moja pierwsza przygoda z szyciem ubrań. Nie bez powodu wybrałam na początek małe ubranko dla mojej Ewci, ale może w przyszłości się skuszę aby uszyć coś dla siebie.
Muszę przyznać, że podczas szycia tych spodenek musiałam intensywnie dedukować, co z czym i w jakiej kolejności pozszywać. To niestety nie to samo, co szycie ubranek dla małych lalek i misiów, no ale ostatecznie dałam radę i obeszło się bez pomyłek:-)

W końcu udało mi się coś wyhaftować, bo ostatnio jakoś nie miałam okazji, ale w piątek odbył się ślub moich przyjaciół i to była idealna okazja aby coś wyhaftować. 
Pomyślałam sobie, że uszyję dla nich oryginalny, spersonalizowany woreczek na pieniążki, tak aby mieli pamiątkę z Tego dnia.
Woreczek uszyłam z podszewką, tak aby był wytrzymały, bo przyznam, że był pełny po brzegi. 
Kanwę, którą do niego wybrałam, przeklinałam podczas haftowania, bo była taka drobna, ze moje oczy z wadą -3,25 już nie wyrabiały, no ale uparta jestem, więc haft dokończyłam, a efekt końcowy, wart był poświęceń. W końcu czego nie robi się dla przyjaciół.
Zobaczcie same.

No a teraz pochwalę się zakupem z pchliego targu.
Kupiłam mojej Ewci taką miarę z miejscem na jej zdjęcia. Docelowo zawiśnie w jej pokoju i puste miejsca już niedługo zostaną zapełnione. Na razie udało mi się tylko ją wymyć i nakleić na górze baletnicę, ponieważ brak było jednego motywu i było takie puste obdrapane miejsce, postanowiłam wykorzystać moje nowe naklejki. Naklejki baletnic pochodzą od Madzi z LaProvence.


No a teraz nadszedł czas na obiecaną spowiedź. Do blogowej zabawy zaprosiła mnie Ania .
Postaram się dać radę i zdradzić wam siedem moich sekretów, choć przyznam, ze ciężko mi jest coś konkretnego wymyślić. A więc do dzieła:

Jak już część z Was wie, jestem osobą, która nie potrafi się poddać, taki ze mnie uparciuch, że jak już się czegoś podejmę, to nie odpuszczam dopóki nie osiągnę założonego celu.

Natura uparciucha dotyczy tylko sfery twórczej i naukowej, w relacjach międzyludzkich jestem natomiast bardzo uległa i zawsze liczę się ze zdaniem i opinią innych, a co za tym idzie, często za bardzo przejmuję się pewnymi rzeczami, które de facto powinny po mnie spłynąć, ale niestety nie spływają;-)

Moim wielkim marzeniem jest posiadanie małego domku, co do niego mam ściśle sprecyzowane wymagania. 3 oddzielne sypialnie na piętrze. Jedna moja z łazienką, dwie dziecięce połączone wspólną łazienką, a na parterze salon, kuchnia z jadalnią oraz sypialnia dla przybywających gości, kolejna łazienka z prysznicem oraz koniecznie dwa połączone z domem garaże. Tak, tak ten dom obmyśliłam już dawno, jeszcze wówczas, kiedy nie mieszkałam w moim mieszkanku, jak przebywałam za granicą i sprzątałam przeróżne domy w USA, to wówczas obraz mojego wymarzonego domu na stałe wyrył mi się w pamięci.

Nieubłaganie zbliża się mój czas powrotu do życia zawodowego. Muszę już powoli się szykować i aktualnie dużo czasu spędzam na poszukiwaniu nowej pracy. Niestety należę do tych kobiet, które muszą pracować, tak to w tych czasach bywa, ale z drugiej strony bardzo lubię pracować zawodowo i móc czuć się docenianą nie tylko jako żona i matka, ale również jako dobry pracownik. 

Uwielbiam polskie morze i dla mnie inne zagraniczne kurorty mogłyby nie istnieć. Kocham Bałtyk, tą naszą piaszczystą plażę i smażoną rybkę.

Jestem wielką fanką antyków oraz starych zegarów (czyli również antyków). Wcześniej taka nie byłam, to mój mąż i teść zarazili mnie tym i mamy na tym punkcie fioła. Mój teść śmieje się ze mnie, że synowa się do niego upodobniła:-)

No i ostatnia rzecz to fakt, że w liceum nie byłam mocna z matematyki, przynajmniej tak uważał mój nauczyciel, który próbował mi to przez cztery lata udowodnić i nawet na dwa miesiące przed maturą potrafił do mnie powiedzieć: "geografia czeka". Co prawda maturę zdałam tylko na 3, chociaż na ustnej rozwiązałam wszystkie zadania poprawnie, ale takie były czasy, gdy w komisji zasiadali nauczyciele tylko z mojej szkoły a mój nauczyciel matematyki był dyrektorem tejże szkoły. Ale na studiach poczułam, że matematyka to mój konik, byłam dobra, same piątki, zero problemów, a nawet na magistrze z ekonometrii to 6 miałam. Tak więc teraz wiem, że to nie ja, a mój nauczyciel z liceum się mylił. Teraz wiem, że nie ma rzeczy niemożliwych i zawsze trzeba dążyć do celu.


Ale się rozpisałam i jak chaotycznie, zrozumiem jeżeli mało która z Was dobrnęła do końca:-)

Pozdrawiam Cieplutko.

piątek, 1 kwietnia 2011

Dalej w świecie dziecięcym:-)

No i mamy kwiecień!!!
Bardzo lubię ten miesiąc, wszystko się zieleni, ptaszki ćwierkają, ale maj to jest mój ulubiony miesiąc w całym roku.
Może to i za sprawą moich urodzin??? Chyba nie tylko, po prostu maj napawa mnie optymizmem. Pogoda jest taka lekka, w sam raz, nie za gorąco, nie za zimno:-) Po prostu kocham maj. No ale dziś jest kwiecień a ja tutaj o maju piszę.

Nadal pozostaję w klimacie dziecięcym i następnym razem będzie podobnie bo na warsztacie mam spodenki i krzesełko do karmienia, które właśnie wczoraj zaczęłam z moim m ścierać do zera:-)

A dziś pokażę wam co mi w duszy ostatnio grało, nie świąteczne ozdoby, nie, nie, ja jakoś nie mogę się zmobilizować do ich czynienia, ale za to rzeczy dla mojej Ewci to bardzo chce mi się szyć.

Powstała taka oto słodka czapeczka. 




Tutek na stronie makeit-loveit.
W tutoriale rozmiar newborn, ja zrobiłam wykrój na tak mniej więcej 6-12 m-cy.
Pisałam ostatnio, ze nie miałam materiału na tą czapeczkę, przyznacie, że po głębszych poszukiwaniach znalazłam śliczny. Nie zgadłybyście skąd pochodzi, więc od razu napiszę, że wcześniej była to moja bluzka ciążowa, nie ma jak to wykorzystać rzeczy już niepotrzebne:-)


Uszyłam również poszewkę na poduszkę do łóżeczka. 



Ta podusia powstała z wielkiej nowej poduszki, którą kupiłam kiedyś w second handzie. Wiem jak to brzmi, że była nowa, ale faktycznie miała metki. Jest to bardzo wysokiej jakości niemiecka bawełna. Poszewka miała wymiary 80X80 cm, ja uszyłam z niej taką 40x60, więc pozostało mi trochę tego materiału.
Teraz debatuję nad białą poszwą na kołderkę z taką wstawką do kompletu, może się uda :-)

No a teraz z innej beczki. 
Zostałam poproszona o uszycie wdzianka dla takiego małego szczurka


Pokombinowałam, pokombinowałam i jest. Szczurek w kamizelce i muszce.


Była to fajna odskocznia, ponieważ musiałam zrobić to ubranko całkowicie od podstaw i nieźle się przy nim ubawiłam:-)

No więc uciekam zajrzeć do mojej Ewci, bo już coś podejrzanie długo śpi.
No ale może w końcu zacznie mieć dłuższe aniżeli 40 minutowe drzemki w dzień:-)

Pozdrawiam Was cieplutko ze słonecznego południa Polski.