wtorek, 6 września 2011

Szyciowo - domowy misz masz

Witajcie,

Obiecałam ostatnio, że już nie będę miała takich długaśnych przerw w nadawaniu, więc oto jestem;-)

Już dawno temu przymierzałam się do zaprezentowania Wam części mojego domu, ale jakoś nigdy nie miałam odwagi aby opublikować zdjęcia moich skromnych progów. Wiem, że za pewne nie jest ono urządzone według reguł i zaleceń wnętrzarskich, ale za to jest "nasze" od A do Z,a  przedmioty, które się w nim znalazły są odzwierciedleniem tego co nam (czyt. mi i mojemu mężowi) w duszy gra.
Kochamy antyki, stare przedmioty i kolor drzewa, o ile sypialnia, pokój Ewci i kuchnia umeblowane są w większości białymi meblami, to salon i przedpokój wypełniają meble w odcieniach brązu.



Jak można zauważyć moje mieszkanko w kamienicy jest bardzo wysokie, z jednej strony kocham tą przestrzeń i właśnie takiego mieszkania poszukiwałam przy kupnie, ale jeżeli mam myć okna i odkurzać pająki na suficie ( a w porze letniej jest to czynność dość częsta, ponieważ mieszkam przy rzece), to wówczas lubię sobie popsioczyć, że jakbym mieszkała w bloku to bym to raz dwa zrobiła i już. Ale za nic w świecie nie wymieniłabym mojego mieszkania o wysokości 3,70 m na blokowe 2,45.
 Kocham tą przestrzeń i związane z nią możliwości!
Jedyna możliwość zamiany w przyszłości to dom z ogródkiem:-)


W ostatnim czasie zasiadłam również do maszyny. Uszyłam worek, który służył jako opakowanie na prezent.



No a wczoraj wieczorem, z potrzeby, która wiadomo, że Matką wynalazków jest - powstała poduszka dla mojej Ewy.  Poduszka powędrowała dzisiaj z moją Ewcią do żłobka i będzie jej umilać codzienny popołudniowy sen. Według wytycznych żłobka, poduszka musi być podpisana - więc jest, naszyłam imię oraz wszyłam boczną metkę.

A taka była radość mojej księżniczki!!!

Dziękuję za wszystkie miłe słowa zostawione pod poprzednim postem.
Dużo dla mnie znaczy fakt, że pomimo mojej długiej nieobecności nie zapomniałyście o mnie.

Staram się nadrabiać zaległości w odwiedzaniu blogów i często bywam, ale niestety nie zawsze udaje mi się zostawić ślad po mojej wizycie. 

Pozdrawiam Was cieplutko.

czwartek, 18 sierpnia 2011

Kilka słów wyjaśnienia :-)

Kochane Moje
Chciałabym Was wszystkie przeprosić za moją długą nieobecność oraz moje wszechobecne milczenie.
W zasadzie gdyby nie Nasz Różany Anioł jeszcze długo bym się nie odzywała, a tak zostałam zmobilizowana, aby w końcu usiąść i napisać kilka słów wyjaśnienia.
Ostatnio w moim życiu dzieje się bardzo dużo i to w bardzo szybkim tempie.
A niestety doba za nic w świecie nie chce się wydłużyć.
Od czasu ostatniego postu zmieniło się wiele.
Pracuję bardzo intensywnie, w pracy, która pozwala mi się rozwijać, ale zarazem wymaga ode mnie dużo mobilności i jest bardzo absorbująca, w między czasie pomagam mężowi w rozkręcaniu jego wymarzonego interesu, a cały wolny czas, którego nie zostaje mi zbyt wiele poświęcam mojej Ewci.
Wiem, wiem, brzmi to kosmicznie, ale czas po pracy jest wyłącznie zarezerwowany dla Ewci, a gdy ona idzie spać, wówczas zaczynam "drugi etat".

Marzę już o kreatywnym szyciu, jednakże ostatnio moje spotkanie z maszyną skończyło się na skróceniu 4 par spodni oraz zwężeniu jednych :-)


Na prośbę Różanego Anioła wrzucam fotkę mojej najukochańszej Ewci.


I jeszcze jedną ze mną:


Prawda, że już duża. Ma już całe 10,5 miesiąca, jeszcze troszkę i będziemy dmuchać pierwszą świeczkę!!!

Pozdrawiam Wszystkich zaglądających tutaj cieplutko.
Buziaki :-)





piątek, 6 maja 2011

Wsiąkłam na dobre.

Witam po dłuższej mojej nieobecności.
Nie było mnie jakiś czas, nie pisałam, nie komentowałam, ale czasami w wolnej chwili podglądałam i podziwiałam ;-)
Ostatnimi czasy nie miałam weny ani za wiele wolnego czasu i w ogóle stwierdziłam, że dobrze zrobi mi odpoczynek od komputera.
Ale już wracam i staram się nadrabiać zaległości.

Zaczęłam  poszukiwania pracy i jest to dla mnie dość absorbujące zajęcie. Mam nadzieję, że uda mi się znaleźć kreatywne zajęcie, z możliwością rozwoju i awansu w przyszłości. Taaak, chciałabym znaleźć firmę, w której  mogłabym się rozgościć na dłużej, bo nie w głowie mi jest zmieniać pracę za rok czy dwa. 
Trzymajcie kciuki!!!

A teraz wracam do tytułu tego posta.
Dosłownie oznacza on, że wciągnął mnie świat dziecięcy i chyba przez najbliższy czas pozostanę w tym klimacie.

Powstały dwa worki na dziecięce akcesoria. Jeden powędrował do małej Oli, a drugi został u Ewci.
Są one dość spore, większe niż format A4, więc mieszczą sporo, wiem, bo już od świąt są testowane.



Powstała również kolejna czapeczka, tym razem dla Oli.
Uszyłam ją w rozmiarze 12 M.
Dokładnie taką samą uszyłam jakiś czas temu dla mojej Ewci.
W święta obie dziewczyny miały na sobie te czapeczki i prezentowały się super :-)

 Dla tych co widzą ją po raz pierwszy przypomnę, że tutek na nią pochodzi ze strony makeit-loveit.

No a w tym tygodniu uszyłam takiego ślimaka. Jest to pierwszy mój ślimak, ale na pewno nie ostatni.


A tutaj jeszcze w towarzystwie poduszek.



Pozdrawiam Was cieplutko, 
życzę 
udanego, słonecznego weekendu!!!

piątek, 15 kwietnia 2011

Kołderka do kompletu i obiecane poduszki.

Dzisiaj będzie króciutko, praktycznie same zdjęcia, po prostu nie mogłam się oprzeć, aby ich nie pokazać już dziś:-)

Dzięki pochmurnym dniom wróciła do mnie chęć tworzenia!!! 
W środę wieczorem rozpoczęłam prace nad poszwą na kołderkę do kompletu dla wcześniej uszytej poszewki na poduszkę.
Wczoraj rano prace nad nią dobiegły końca.
Uszyta została z 7 kawałków materiału, ponieważ kupon w paski, już nie był kompletny i okazał się troszkę za wąski. 
Na tył poszewki przyszedł jeden kawałek, ale z przodem to już musiałam pokombinować, między innymi na dole kołderki widać pasek przyszyty w poprzek, ponieważ już innej możliwości nie było. Ale efekt końcowy dla mnie jest satysfakcjonujący, po prostu nie mogłam się wczoraj na nią napatrzeć, tak mi się podoba ten materiał z misiami.


W miejscu docelowym

A tutaj jeszcze w całej okazałości

Wczoraj korzystając z brzydkiej pogody, uszyłam dwie, już bardzo dawno temu obiecane poduszki. Poduszki uszyte z czekoladowego oraz beżowego lnu, mają zdobić sypialniane łóżko, ale również służyć podczas popołudniowej drzemki.
Cieszę się, że w końcu udało mi się wywiązać z obietnicy, tym bardziej, że moja ukochana Madzia przyjeżdża do mnie aż z Trójmiasta na majowy weekend więc wręczę jej je osobiście :-)



Muszę pomyśleć dzisiaj intensywnie nad prezentem urodzinowym dla córeczki mojej przyjaciółki, która swoją drogą również z Trójmiasta, przyjeżdża na święta do swojej mamy. 
Tak więc dwa weekendy pod rząd w Nysie będzie gościł Gdańsk:-)
Mała Ola w przyszłym tygodniu kończy roczek.
Chciałabym uszyć jej coś fajnego, bo wiem, że moja przyjaciółka i Ola są fankami mojej twórczości.

No i to już chyba na tyle.

Miało być krótko, a i tak się rozpisałam.

Pozdrawiam Was kochane i życzę miłego i słonecznego weekendu.


poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Spodenki, czapeczka, woreczek i spowiedź.

Witajcie, witajcie.

Postanowiłam dzisiaj trochę poleniuchować w domku, no może troszkę poogarniać, bo przez te ciepłe dni w ogóle jakoś nie miałam ochoty na wiosenne porządki, tylko codziennie korzystałam z dobrodziejstw pogody i spacerowałam z Ewcią tyle, ile się dało.  
Mniej więcej wyglądało to tak: wybywałam z domu koło 11, wracałam około 14, szybko gotowałam obiad, mąż wracał z pracy, jadł i znowu heja na spacer popołudniowy i tak przez ostatnie co najmniej dwa tygodnie, nie trudno się domyślić, że czasu na wiosenne porządki to ja już nie miałam. 
Ale za to w tym tygodniu postanowiłam wszystko nadrobić, tak więc proszę Was trzymajcie kciuki:-)

No ale na szycie zawsze go trochę wygospodarowałam, głównie późnym wieczorem.
Powstał komplecik na lato dla mojej Ewy.
Spodenki 3/4 oraz czapeczka. 

Wykrój spodenek pochodzi z Burdy 03/2011, a na czapeczkę namiary dawałam wcześniej.

To była moja pierwsza przygoda z szyciem ubrań. Nie bez powodu wybrałam na początek małe ubranko dla mojej Ewci, ale może w przyszłości się skuszę aby uszyć coś dla siebie.
Muszę przyznać, że podczas szycia tych spodenek musiałam intensywnie dedukować, co z czym i w jakiej kolejności pozszywać. To niestety nie to samo, co szycie ubranek dla małych lalek i misiów, no ale ostatecznie dałam radę i obeszło się bez pomyłek:-)

W końcu udało mi się coś wyhaftować, bo ostatnio jakoś nie miałam okazji, ale w piątek odbył się ślub moich przyjaciół i to była idealna okazja aby coś wyhaftować. 
Pomyślałam sobie, że uszyję dla nich oryginalny, spersonalizowany woreczek na pieniążki, tak aby mieli pamiątkę z Tego dnia.
Woreczek uszyłam z podszewką, tak aby był wytrzymały, bo przyznam, że był pełny po brzegi. 
Kanwę, którą do niego wybrałam, przeklinałam podczas haftowania, bo była taka drobna, ze moje oczy z wadą -3,25 już nie wyrabiały, no ale uparta jestem, więc haft dokończyłam, a efekt końcowy, wart był poświęceń. W końcu czego nie robi się dla przyjaciół.
Zobaczcie same.

No a teraz pochwalę się zakupem z pchliego targu.
Kupiłam mojej Ewci taką miarę z miejscem na jej zdjęcia. Docelowo zawiśnie w jej pokoju i puste miejsca już niedługo zostaną zapełnione. Na razie udało mi się tylko ją wymyć i nakleić na górze baletnicę, ponieważ brak było jednego motywu i było takie puste obdrapane miejsce, postanowiłam wykorzystać moje nowe naklejki. Naklejki baletnic pochodzą od Madzi z LaProvence.


No a teraz nadszedł czas na obiecaną spowiedź. Do blogowej zabawy zaprosiła mnie Ania .
Postaram się dać radę i zdradzić wam siedem moich sekretów, choć przyznam, ze ciężko mi jest coś konkretnego wymyślić. A więc do dzieła:

Jak już część z Was wie, jestem osobą, która nie potrafi się poddać, taki ze mnie uparciuch, że jak już się czegoś podejmę, to nie odpuszczam dopóki nie osiągnę założonego celu.

Natura uparciucha dotyczy tylko sfery twórczej i naukowej, w relacjach międzyludzkich jestem natomiast bardzo uległa i zawsze liczę się ze zdaniem i opinią innych, a co za tym idzie, często za bardzo przejmuję się pewnymi rzeczami, które de facto powinny po mnie spłynąć, ale niestety nie spływają;-)

Moim wielkim marzeniem jest posiadanie małego domku, co do niego mam ściśle sprecyzowane wymagania. 3 oddzielne sypialnie na piętrze. Jedna moja z łazienką, dwie dziecięce połączone wspólną łazienką, a na parterze salon, kuchnia z jadalnią oraz sypialnia dla przybywających gości, kolejna łazienka z prysznicem oraz koniecznie dwa połączone z domem garaże. Tak, tak ten dom obmyśliłam już dawno, jeszcze wówczas, kiedy nie mieszkałam w moim mieszkanku, jak przebywałam za granicą i sprzątałam przeróżne domy w USA, to wówczas obraz mojego wymarzonego domu na stałe wyrył mi się w pamięci.

Nieubłaganie zbliża się mój czas powrotu do życia zawodowego. Muszę już powoli się szykować i aktualnie dużo czasu spędzam na poszukiwaniu nowej pracy. Niestety należę do tych kobiet, które muszą pracować, tak to w tych czasach bywa, ale z drugiej strony bardzo lubię pracować zawodowo i móc czuć się docenianą nie tylko jako żona i matka, ale również jako dobry pracownik. 

Uwielbiam polskie morze i dla mnie inne zagraniczne kurorty mogłyby nie istnieć. Kocham Bałtyk, tą naszą piaszczystą plażę i smażoną rybkę.

Jestem wielką fanką antyków oraz starych zegarów (czyli również antyków). Wcześniej taka nie byłam, to mój mąż i teść zarazili mnie tym i mamy na tym punkcie fioła. Mój teść śmieje się ze mnie, że synowa się do niego upodobniła:-)

No i ostatnia rzecz to fakt, że w liceum nie byłam mocna z matematyki, przynajmniej tak uważał mój nauczyciel, który próbował mi to przez cztery lata udowodnić i nawet na dwa miesiące przed maturą potrafił do mnie powiedzieć: "geografia czeka". Co prawda maturę zdałam tylko na 3, chociaż na ustnej rozwiązałam wszystkie zadania poprawnie, ale takie były czasy, gdy w komisji zasiadali nauczyciele tylko z mojej szkoły a mój nauczyciel matematyki był dyrektorem tejże szkoły. Ale na studiach poczułam, że matematyka to mój konik, byłam dobra, same piątki, zero problemów, a nawet na magistrze z ekonometrii to 6 miałam. Tak więc teraz wiem, że to nie ja, a mój nauczyciel z liceum się mylił. Teraz wiem, że nie ma rzeczy niemożliwych i zawsze trzeba dążyć do celu.


Ale się rozpisałam i jak chaotycznie, zrozumiem jeżeli mało która z Was dobrnęła do końca:-)

Pozdrawiam Cieplutko.

piątek, 1 kwietnia 2011

Dalej w świecie dziecięcym:-)

No i mamy kwiecień!!!
Bardzo lubię ten miesiąc, wszystko się zieleni, ptaszki ćwierkają, ale maj to jest mój ulubiony miesiąc w całym roku.
Może to i za sprawą moich urodzin??? Chyba nie tylko, po prostu maj napawa mnie optymizmem. Pogoda jest taka lekka, w sam raz, nie za gorąco, nie za zimno:-) Po prostu kocham maj. No ale dziś jest kwiecień a ja tutaj o maju piszę.

Nadal pozostaję w klimacie dziecięcym i następnym razem będzie podobnie bo na warsztacie mam spodenki i krzesełko do karmienia, które właśnie wczoraj zaczęłam z moim m ścierać do zera:-)

A dziś pokażę wam co mi w duszy ostatnio grało, nie świąteczne ozdoby, nie, nie, ja jakoś nie mogę się zmobilizować do ich czynienia, ale za to rzeczy dla mojej Ewci to bardzo chce mi się szyć.

Powstała taka oto słodka czapeczka. 




Tutek na stronie makeit-loveit.
W tutoriale rozmiar newborn, ja zrobiłam wykrój na tak mniej więcej 6-12 m-cy.
Pisałam ostatnio, ze nie miałam materiału na tą czapeczkę, przyznacie, że po głębszych poszukiwaniach znalazłam śliczny. Nie zgadłybyście skąd pochodzi, więc od razu napiszę, że wcześniej była to moja bluzka ciążowa, nie ma jak to wykorzystać rzeczy już niepotrzebne:-)


Uszyłam również poszewkę na poduszkę do łóżeczka. 



Ta podusia powstała z wielkiej nowej poduszki, którą kupiłam kiedyś w second handzie. Wiem jak to brzmi, że była nowa, ale faktycznie miała metki. Jest to bardzo wysokiej jakości niemiecka bawełna. Poszewka miała wymiary 80X80 cm, ja uszyłam z niej taką 40x60, więc pozostało mi trochę tego materiału.
Teraz debatuję nad białą poszwą na kołderkę z taką wstawką do kompletu, może się uda :-)

No a teraz z innej beczki. 
Zostałam poproszona o uszycie wdzianka dla takiego małego szczurka


Pokombinowałam, pokombinowałam i jest. Szczurek w kamizelce i muszce.


Była to fajna odskocznia, ponieważ musiałam zrobić to ubranko całkowicie od podstaw i nieźle się przy nim ubawiłam:-)

No więc uciekam zajrzeć do mojej Ewci, bo już coś podejrzanie długo śpi.
No ale może w końcu zacznie mieć dłuższe aniżeli 40 minutowe drzemki w dzień:-)

Pozdrawiam Was cieplutko ze słonecznego południa Polski.

sobota, 19 marca 2011

Akcesoria dla mojej Ewy

Jestem, jestem, tylko ostatnio zaliczam jakiś spadek formy:-)
Ale wczoraj miałam natchnienie, które trwa do dziś.

Wczoraj wieczorem u Kitkowaty ujrzałam cudne dziecięce czapeczki, pomyślałam dlaczego by nie uszyć takiej dla mojej Ewy, no ale niestety, nie posiadałam na stanie elastycznej nici do owerloka ani żadnej ładnej bluzki do zniszczenia (czytaj bawełny), a wena nagle przyszła i musiałam ją wykorzystać. 
No ale nic się nie stało, bo Kitkowaty podała link do tutka na tą czapeczkę, a tam...istne szaleństwo tutoriali dla dzieci - same cuda, koniecznie zajrzyjcie tutaj!!!

Poszperałam i znalazłam tutka na ręcznik dla dziecka, szybko zaświeciła mi się lampka, że w tamtym roku, mój mąż na Dzień Kobiet (tak, tak, nie pomyliłam się...u nich w pracy wszyscy dostają prezenty w ten dzień) dostał komplet ręczników, który leżał na dnie szafy nieużywany od roku, więc dlaczego by ich nie wykorzystać???
No i dobrałam się do nich grubo po 21:00
Przy szyciu tego ręcznika bardzo przydał mi się mój owerlok. W końcu miałam okazję docenić fakt, że go posiadam, bo odkąd go kupiłam nie miałam za wiele okazji do korzystania z niego.

W efekcie mojej wieczornej weny powstał taki oto ręcznik z kapturkiem i uszkami.
Pozostało mi troszkę ścinków, więc pomyślałam sobie, że może uszyję z nich myjkę i tak pięć minut i do kompletu powstała myjka:-)




Prawda, że słodki??? Szczególnie na mojej małej modelce:-)

A dzisiaj...gdy moja Ewunia zaliczała poranną drzemkę, mamusia szybciutko pobiegła do maszyny i uszyła podręczną torbę na pampersy i chusteczki, tak aby mieć je zawsze pod ręką, nawet jeżeli nie planuję dłuższego wypadu, bo przecież plany zawsze mogą się zmienić.
Ten tutek jest również dostępny na stronie z linka powyżej.




No i jeszcze mały drobiazg, który powstał wczoraj przed południem. Dziewczyna, która zakupiła ode mnie gąski zapytała się czy nie umiałabym zrobić zajączka na patyczku. 
Pomyślałam, pokombinowałam i jest.
Na razie jeden, ale przed świętami na pewno jeszcze kilka doszyję.


I w ten oto sposób, końcówkę tygodnia mogę zaliczyć do udanych.
Mam jakoś tak, że jak uszyję coś, co mi się podoba, to chce mi się szyć dalej jak nie wiem co, więc bardzo możliwe, że niedługo pokażę coś nowego.

Kitkowaty dziękuję za wczorajszą  inspirację.

Kochane pozdrawiam Was gorąco i życzę miłego popołudnia i dalszej części weekendu:-)
Buziaki.

środa, 9 marca 2011

Wygrane Candy z niespodzianką.

Kochane, chyba właśnie wiosna powoli nadchodzi, przynajmniej mam taką cichą nadzieję:-)
Myślę, że już niedługo zrzucimy te ciepłe kurtki i buty a założymy zwiewne wiosenne szmatki.
Marzę, po prostu po nocach mi się już śni, że spaceruję sobie z moją Ewą, ja ubrana w dżinsy i jakąś lekką bluzkę, a ona...wystrojona w sukieneczkę, ach jak mi się marzy schować już ten zimowy kombinezon:-)
Ale to już niedługo nastąpi.

A teraz o bardzo przyjemnej przesyłce, która nie tylko mi, ale również mojemu mężowi sprawiła ogromną radość.
Wygrałam ostatnio candy u Any
Pewnie większość z tutaj zaglądających zna jej bloga, a jeżeli nie to koniecznie musicie do niej wpaść.
Nie dość, że zdolniacha szyje, pięknie szkicuje, to jeszcze robi takie torty, że mi "oczy z orbit wyłażą".
Wygraną w candy były grafiki Audrey i zawieszka Paris, a super niespodzianką był portret mojej "małej księżniczki" EWY, który na pewno jeszcze raz wam zaprezentuję, jak już znajdzie się w ramce i odpowiednim miejscu na ścianie.
Tutaj możecie sobie podejrzeć zdjęcie w orginale.
Część wygranej znalazła już swoje miejsce w moim domku. Planuję wkrótce pokazać Wam kawałek mojego świata.


Ostatnio sama nie za wiele stworzyłam. Powstały tylko kolejne gąski, z których bądź co bądź, w domu pozostało już zaledwie kilka, ale nadal mam w planach uszyć jeszcze trochę takowych przed świętami.




Tak jak już pisałam, ostatnio mało tworzę i ogólnie jakoś tak mętlik mam w głowie.
Na swoje usprawiedliwienie mam tylko to, że korzystając ze słońca i ciepła, codziennie spędzam czas na długaśnych spacerach.


Ok. Zmykam do Was pozachwycać się Waszymi pracami.

Posyłam wiosenne buziaki:-)

sobota, 26 lutego 2011

Nadrabiam niemoc twórczą.

Z góry ostrzegam, że będzie to jeden z moich dłuższych postów :-)
Nie mam tendencji do rozpisywania się, ale ostatnio dużo się działo...
Tak więc po dłuższej przerwie, dziś właśnie postanawiam nadrobić zaległości.

W końcu zmobilizowałam się do jakiejś twórczej pracy. 
Ostatnio ogarnęła mnie ogólnie pojęta niemoc...gdyby nie dziewczyny, za pewne nadal tkwiłabym w próżni, a tak dzięki nim złapałam wenę, w której przypływie powstało naprawdę jak na moje ostatnie możliwości dużo prac.

Na początek pokażę Wam magnesiki, które robi się bardzo przyjemnie i łatwo


Powstała również kosmetyczka i woreczek



I skrzydlate serducho


oraz zaczątek świątecznych ozdób w postaci gąsek



A teraz powrócę do tematu powrotu mojej weny...
A więc w ostatnim czasie spotkałam się z Kasią i Magdą.
Spotkanie było bardzo udane i tak jak już Kasia napisała u siebie rozmawiałyśmy ze sobą tak, jakbyśmy się znały już parę dobrych lat. Dziewczyny przygotowały dla mnie śliczne upominki, a ja gapa, z braku weny i czasu nie miałam nic dla nich....jednakże po takim spotkaniu, wena powróciła i szybciutko nadrobiłam zaległości, tak więc i dziewczyny dostały już coś ode mnie.

Kasia obdarowała mnie małym przecudnym filcowym misiem i innymi drobiazgami (jak widać podkładka została przeze mnie użyta jeszcze przed zrobieniem zdjęcia). Kołatka to świetna zabawka dla mojej Ewy, ach jak ona polubiła ten dźwięk, tylko mój mąż jakoś mniej:-)


Madzia zrobiła dla mnie precyzyjne i przydatne biscornu, które już mieści w sobie moje szpilki i igły,
oraz filcowe serduszko


A dzisiaj miałam kolejne przemiłe spotkanie, z jeszcze jedną Nysanką z pochodzenia, czyli Kasią.
Do niedawna nawet nie przypuszczałam, że może nas być aż tyle:-)
Pogawędziłyśmy sobie i  spędziłyśmy miło popołudnie.
Kasia obdarowała nie tylko mnie, ale również moją Ewcię, która dostała od niej śliczną sukieneczkę. Swoją drogą, ma szczęście ta moja mała dama, bo to już nie pierwszy prezent dla niej od Was.
A to mój upominek od Kasi - bardzo gustowny porcelanowy dzwoneczek. Do zdjęcia zawiesiłam go na lampie, ale muszę mu znaleźć godne miejsce w moim salonie.


No i jakby prezentów było mało, to jeszcze udało mi się wygrać po raz pierwszy Candy u Any.
Nie ma jak to dobra passa!!!
Grafiki są super i już nie mogę się doczekać przesyłki od Ani.

A nie mówiłam, że będzie długo...
Ale przyznacie, że było warto przeczytać do końca :-)

Pozdrawiam Was cieplutko!!!

piątek, 4 lutego 2011

Króliczek i inne...

Witajcie Kochane.

Dawno już nie szyłam zabawek, i jak tak ostatnio oglądałam u Was piękne anioły, króliczki, misie, to zapragnęłam uszyć jakąś.  Zastanawiałam się czy uszyć anioła, czy może króliczka, ale z racji faktu, że ostatnio jestem bardzo w klimacie dziecięcym, uszyłam króliczka w fioletach.




W tym tygodniu w ogóle miałam jakąś potrzebę szycia.
Powstał również koszyczek HELLO KITTY na różne przydasie.
Koszyczek usztywniłam wewnątrz warstwą filcu, dzięki czemu nie traci kształtu i jest sztywny.
Koszyczek ten mieści np. osiem płyt dvd, a ja w podobnym trzymam pampersy dla mojej Ewci.




Powstała też jakiś czas temu kolejna portmonetka z serii o kociaku.





No a dziś moja Ewa kończy cztery miesiące. 
Ależ ten czas szybciutko poleciał.
Ach....całe nasze szczęście to ona:


Dziękuję  MaJu oraz Agacie za wyróżnienie dla mojego bloga.
Zrobiło mi się bardzo miło, że doceniacie to co robię.


Znikam zrobić sobie śniadanie i kawkę, bo Ewcia usnęła i będę mogła przy kawce poczytać trochę Wasze blogi.