poniedziałek, 30 sierpnia 2010

Lubię....

Zaproszenie do zabawy dostałam od Różanego Anioła

Zasady:

  • Napisz, kto Cię zaprosił do zabawy.
  • Wymień 10 rzeczy, które lubisz. 
  • Zaproś kolejnych 10 osób i poinformuj je w komentarzach.


Udział w zabawie biorę z przyjemnością:-)


A oto 10 moich ulubionych rzeczy:

Lubię.....
1) Czuć się spełniona,
2) Zawsze mieć cel, do którego bezustannie dążę,
3) Mój własny kąt na ziemi,
4) Zapach gorącej czekolady,
5) Czuć się potrzebna innym...,
6) Robić niespodzianki,
7) Wieczorne spacery,
8) Aktywny wypoczynek,
9) Buszować po przeróżnych pchlich targach,
10) Siebie, taką jaką jestem!!!

Do zabawy zaprosiłam: Kaprys, maJa, Delfinę, Jagnę, Mamę Kini, Kasię, Sentimental Living, Joasię, Colorinę oraz Alexls. Jeżeli któraś z was już brała udział w tej zabawie to proszę dać znać,poszukam innej osóbki.


Serdecznie zapraszam do dalszej zabawy:-)

piątek, 27 sierpnia 2010

Idąc za ciosem...kolejny worek na przydasie.


Powiem szczerze, że nie spodziewałam się, iż mój worek spodoba się tylu osobom. Bardzo mnie to cieszy!!!

Idąc za ciosem powstał kolejny, z haftem, o którym wspominałam wczoraj, wzór również od Penelopis.

Pogoda dzisiaj stricte jesienna, z tym wyjątkiem, że jest potwornie duszno i gorąco, ale aura za oknem ogólnie nie jest za ciekawa.
Nie ma co robić, więc zabieram się dziś za prezentowany wcześniej niciak. 
Farby już mam więc tylko pozostało się zmobilizować i liczyć na szczęście, bo nigdy wcześniej nie robiłam nic w stylu shabby chic. No ale zawsze na wszystko przychodzi pora. 
Poczytałam sobie u niektórych z was porady, więc o tyle jestem mądrzejsza. 
Dziękuję Agnieszce  za fajny kursik szpulek, w stylu shabby chic, który na pewno pomoże mi w pracy.






Jeszcze raz dziękuję, że do mnie zaglądacie i komentujecie moje prace.
Życzę miłego weekendu!!!

czwartek, 26 sierpnia 2010

Worek na koronki:-)

Udało się!!!
Mój mąż, naprawił  moją starą, poczciwą maszynę. Za pewne domyślacie się jak bardzo cię cieszę...
Pewnie nieunikniony będzie zakup, w przyszłości nowej maszyny, ale póki ta działa, na pewno nie zdecyduję się na zakup nowej, bo i po co? Zresztą to już taki mój urok, że mam słabość do starszych rzeczy.

Zaraz po tym, jak maszyna zaczęła szyć, ukończyłam rozpoczętą pracę nad workiem, w którym będą mieszkać wszelkie koronki i koroneczki.
Z efektu końcowego jestem tak zadowolona, że już dziś powstaje kolejny haft, na kolejny worek.

Prawie calutki dzisiejszy dzień spędziłam na świeżym powietrzu, korzystając z ostatnich dni lata, siedząc na tarasie, w wolnych chwilach haftowałam.




Bardzo dziękuję Wam wszystkim za porady oraz miłe słówka i bardzo serdecznie witam nowo obserwujące osóbki. Mam nadzieję, że będziecie mnie odwiedzać z przyjemnością:-)

środa, 25 sierpnia 2010

Aplikacja na worek.

Dzisiaj nie jest mój najszczęśliwszy dzień...
Jak zobaczyłam wzór tego haftu u Penelopis, to pomyślałam sobie, że idealnie pasowałby jako ozdoba lnianego worka na moje koronki. 
Wyhaftowałam go, i szybko chciałam dokończyć mój plan, niestety, podczas szycia zastrajkowała moja stara poczciwa maszyna. 
Lubiłam ją, dostałam ją od mojej teściówki, stary poczciwy łucznik, od którego wszystko się zaczęło... Nie to, żebym nie myślałam o nowej, ale jakoś mam do niego sentyment i póki działała szkoda mi było się z nią rozstawać. Mam nadzieję, że mój mąż, który właśnie przy niej siedzi, zdziała cuda i przywróci jej życie.
Na wszelki wypadek zacznę się już rozglądać za nową, taką która dobrze naszywałaby aplikacje. Jeżeli możecie coś polecić, to podpowiedzcie mi, bo na rynku jest tyle rodzajów maszyn, że ho ho!!! 
Prezentuję to co mam:




poniedziałek, 23 sierpnia 2010

Wymarzony niciak oraz malowanie.

Już długo marzył mi się większy i urokliwy niciak. 
Chodziłam od targu do targu i szukałam okazu dla siebie, niestety bezskutecznie. 
W sobotę mój mąż wyruszył na łowy, na inny oddalony o 60 km targ staroci i przywiózł mi niespodziankę - duży stary niciak do renowacji. Wygląda on na taki dobrze kilkudziesięcioletni...
Chciałabym aby był biały, z takimi przetarciami w stylu shabby chic, niestety w tej dziedzinie jestem kompletnie zielona, więc jeżeli któraś z was byłaby w stanie mi pomóc, to bardzo proszę o radę.







W sobotę rano, korzystając z chwili wolnego czasu pomalowałam jeszcze ten oto koszyczek, który już jakiś czas temu zakupiłam i pojawił się ona nawet przelotnie w jednym z postów.








Cały weekend upłynął mi błogo i beztrosko, większość czasu spędziliśmy u rodziców nad jeziorkiem, korzystając  z upalnego słoneczka i chłodniejszych już, ale nadal przyjemnych wieczorów.
Dzisiaj zabieram się za moje obowiązki, bo muszę już zacząć szykować cały ekwipunek dla malucha, coś tam już mam, ale nadal wydaje mi się, że to za mało i dużo rzeczy jeszcze mi brakuje. 
Chyba powoli dociera do mnie, że to już całkiem niedługo...i zaczynam czuć już goniący mnie czas:-)

piątek, 20 sierpnia 2010

Efekt końcowy.

Kochane nie spodziewałam się tylu pochwał mojego pierwszego haftu. 
Aż puchnę z dumy, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu:-) 
Dodałyście mi skrzydeł, i już lada dzień zabieram się za kolejny.  
W weekend mam gości (moją ukochaną kuzynkę z małym pieskiem) więc zrobię sobie wolne od pracy.... ale w poniedziałek, to już na pewno coś wymodzę.

A teraz do rzeczy, bo was zanudzam.
Wczoraj obiecałam, że oprawię haft. Nie jest to może szczyt moich możliwości, ale na razie oswajam się z drewnem, więc pomalowanie tej rameczki to już coś...
Stwierdziłam, że ta korona idealnie będzie wyglądać w delikatnym otoczeniu, i tak też zrobiłam.
Kupiłam dosyć fajną farbę, nie jest to czysta biel a kolor babiego lata - tak się nazywa - efekt to biały z brudnym różem, mnie się podoba. Nakleiłam małą perełkę oraz takie same przyszyłam w rogach kanwy. Chciałam jeszcze zrobić przetarcia, które u was widuję, ale nie do końca wiedziałam jak się za to zabrać, więc odpuściłam. 
Teraz już tylko muszę pomyśleć gdzie go umieścić aby ładnie go wyeksponować.





Pozdrawiam Was gorąco i życzę słonecznego weekendu - u mnie taki właśnie się zapowiada:-)


czwartek, 19 sierpnia 2010

Początek przygody z "XXX"

Widzę dziewczyny, że spodobały wam się moje woreczki... bardzo jestem wdzięczna za tyle ciepłych słów!!!
Z tego co wiem to innym też się podobają i powolutku znajdują swoje nowe domki.

A dziś pochwalę się moim wczorajszym osiągnięciem. 
Do przygody z haftem zainspirowała mnie Kaprys, która również niedawno skusiła się na XXX, i od początku podziwiam jej prace oraz Atena, której poszewki z haftami i inne przedmioty są niesamowite!
Wzory, bez których nie dałabym rady, oczywiście zaczerpnięte są od Penelopis.

Tak więc to dzięki Wam dziewczyny zainspirował mnie XXX i wczoraj wyruszyłam do sklepu po niezbędne przybory, a następnie popołudniem zabrałam się do pracy. 
Co ja się na początku naliczyła tych krzyżyków, to moje, ale w końcu doliczyłam się, jak to jest z tą kanwą i wyszło, że na mojej mam 55 x na 10 cm.
Kupiłam trzy rodzaje kanwy, ale zdecydowałam się na tę czarną, bo według mnie, w planowanej białej ramce będzie wyglądać bardzo elegancko. 
Ramkę właśnie pomalowałam po raz pierwszy, więc może jutro wrzucę zdjęcie już na gotowo. 
A póki co pokazuję co mam, czyli haft bezpośrednio na tamborku.





I jak myślicie - może być???

środa, 18 sierpnia 2010

Zasypana lawendą...

Na początku chciałam bardzo serdecznie powitać nowo obserwujące dziewczyny oraz podziękować Wam za pozostawione komentarze, które są dla mnie niezmiernie ważne.

Ostatnio pochwaliłam się moimi woreczkami z lawendą. Cieszę się, ze przypadły Wam do gustu. 
Mój mąż, również pochwalił się dwóm koleżankom z pracy, które wyraziły chęć posiadania 
takowych i zachęciły mnie abym uszyła ich więcej... 
Tak więc po intensywnej konsultacji z mężem stwierdziłam, że dlaczego nie miałabym spróbować, przecież nie mam nic do stracenia. Tak więc szybciutko zamówiłam lawendę, wyciągnęłam lny 
i kolorową bawełnę, dokupiłam tasiemek i zabrałam się do pracy. 

Efektem moich trzy dniowych zmagań jest tych oto sześćdziesiąt woreczków wypełnionych lawendą! 
Dodam, że firma jest dosyć duża bo ponad 100 osób. 
Pomyślałby kto, że co to sześćdziesiąt sztuk, ale w moim stanie to wczoraj wieczorem plecy już mi siadały... Jednakże uparta ze mnie osóbka i dziś z samiutkiego rana wplotłam ostatnią tasiemkę. Następnie najpierw przed napełnieniem lawendą, a później już całkowicie gotowe do drogi obfotografowałam:-)

A oto one:








Myślicie, że się spodobają???
Trzymajcie kciuki aby jutro znalazły nowych właścicieli.

A prawie zapomniałam dodać, że wspominany w poprzednim poście prezent dla przyjaciółki i jej córeczki bardzo się spodobał i wywarł niezwykle miły efekt zaskoczenia!!!

Życzę Wam wszystkim udanego dnia!

piątek, 13 sierpnia 2010

Lawendowe, lniane woreczki

Dzisiaj wymyśliłam sobie, że przydałoby się mieć więcej tak bardzo popularnych lawendowych woreczków.
Uszyłam tylko dwa, ale już mam rodzinne zamówienia na więcej....
Jeden z nich pojechał już do Gdańska wraz z wcześniej prezentowanym różowym misiem oraz solniaczkiem, jako niespodziewany prezent dla mojej przyjaciółki i jej małej Oli. 
Ciekawe, czy jak jutro go otrzyma to będzie zdziwiona? 
Mam nadzieję, że Ola polubi nowego misia tak samo jak króliczka...



No nic, chyba muszę się zbierać pod prysznic i do łóżka, bo jutro rano mam zamiar wyruszyć na bazar w poszukiwaniu sama nie wiem czego:-)

czwartek, 12 sierpnia 2010

Debiut Solniaczków.

Tak jak wczoraj obiecałam, tak też czynię.
Oto prezentuję moje pierwsze w życiu solniaczki.
Bardzo was proszę o wyrozumiałość, ponieważ tak jak wspominałam, po raz pierwszy miałam do czynienia z masą solną, i do końca nie miałam pojęcia czy w ogóle będzie jakiśkolwiek efekt mojej pracy, a już taki żeby się z wami podzielić, to w ogóle mi się nie śnił.
Ale pomimo dużego niepokoju, ostatecznie udało się, a wszystko to dzięki kursom Moniki, które według mnie są rewelacyjne, i nawet całkowity laik jak ja, może sobie zrobić aniołki:-)









W tak zwanym międzyczasie uszyłam jeszcze wiszące SERDUSZKO ze skrzydełkami:




Wraz z wyprodukowaniem solniaczka oraz serducha został ukończony prezent urodzinowy dla mojej mamy, który właśnie w dniu dzisiejszym jej wręczyłam. 


Zaprezentowany powyżej prezent, bardzo jej się spodobał,  i nie ukrywam, że dało mi to wiele radości oraz poczucia dumy w sercu. 
Bo któż nie ucieszyłby się z faktu, że obdarowanej osobie podoba się nasz prezent!

Bardzo dziękuję Wam dziewczynki za przemiłe komentarze
 oraz serdecznie witam nowo obserwujące osóbki. 
Pozdrawiam i życzę udanego wieczoru.


środa, 11 sierpnia 2010

Niebieski Śpioszek w przypływie weny twórczej:-)

Powrócił mi zapał i chęci do pracy... 

W przypływie weny twórczej uszyłam niebieskiego Śpioszka, który będzie siedział na półeczce u mnie w sypialni. 
Do wczoraj gościł tam mój poprzedni Śpioszek ale z pewnych powodów musi on opuścić mój domek.
Powodem wyprowadzki różowego Śpioszka są jutrzejsze urodziny mojej mamy. 
Owy spioch tak jej się spodobał, że postanowiłam jej go podarować. Przeszedł on mały lifting, doszyłam mu koronkę, upiełam ładniej włoski, no i stwierdziłam, że będzie w sam raz. 
Ale to nie koniec prezentu, bo częścią jego będzie również koszyczek, który wcześniej 
prezentowałam oraz uwaga....solniaczek!!! 
Tak, tak, właśnie suszą się pomalowane na balkonie, jeszcze wieczorem tylko lakierem psiknąć 
i będą gotowe. 
Ale o nich to napiszę jutro, bo jeszcze, póki co, skończone nie są, i kto wie może jeszcze coś popsuję, bo robię je po raz pierwszy;)

A oto wspominany Śpioszek






Bardzo dziękuję Wam dziewczyny, że u mnie bywacie i miłe słówka zostawiacie.


poniedziałek, 9 sierpnia 2010

Koszyczki do przedpokoju...

Były sobie koszyczki nikomu niepotrzebne... leżały w szafce w domku letniskowym moich rodziców, zakurzone i przybrudzone. 
Pomyślałam sobie, że przydałby się im mały lifting... a u mnie, co w głowie, to i od razu muszę w czyn przerodzić. Zabrałam więc koszyczki, wymyłam, wysuszyłam i po swojemu obszyłam. 

I tak oto w nowej szacie będą przydatną ozdobą przedpokoju, mojego oraz mojej mamy. 
Jeden z nich już służy w moim przedpokoju jako pojemnik na klucze i portfele, a drugi wkrótce powędruje do swojego nowego domu.








A mi już marzą się kolejne wyzwania. I tak całe niedzielne popołudnie oraz dzisiejszy ranek szukałam potrzebnych mi materiałów do nowego wyzwania. A będą to magnesy takie jak robi Monika z Przy kominku siadam. Są one takie cudne, że muszę spróbować. Może uda mi się je zrobić jeszcze w tym miesiącu, bo niestety muszę zakupić parę niezbędnych rzeczy aby móc zacząć;)

Pozdrawiam Was gorąco i życzę miłego tygodnia!


sobota, 7 sierpnia 2010

----------- Dwie Elegantki -----------

Uszycie kolejnej Tildy planowałam już od dłuższego czasu, ale jakoś te upały nie wpływały na mnie twórczo. Stwierdzam, że mniej słoneczna pogoda, w moim wypadku sprzyja tworzeniu.

Dzisiaj przedstawiam Wam dwie Anielice, które udało mi się ukończyć wczoraj wieczorkiem.
Pogoda do sesji zdjęciowej nie najlepsza, ale jakoś dzisiaj się udało;)

Dzisiaj mam zamiar cały dzień leniuchować, może tylko trochę posprzątam, żeby nie było;)
No i ogórki rano na targu kupiłam, więc trzeba będzie kilka słoików zrobić.

Ale kto wie co mi później do głowy wpadnie, bo sobota zapowiada się długa....
pochmurno jest i tak jakoś melancholijnie, więc może coś wykombinuję.












Pozdrawiam Was cieplutko,
 dziękuję za odwiedzinki i miłe słówka, które u mnie zostawiacie,
 bo to one nadają mi sił do tworzenia!!!

piątek, 6 sierpnia 2010

Mała rzecz a cieszy!!!

Szyję sobie już kilka miesięcy i dopiero teraz zmobilizowałam się i uszyłam sobie igielniczek.
Do tej pory szyjąc, szukałam szpilek na kanapie, igieł na stoliku, a mój mąż ciągle złościł się na mnie, mówiąc, że w końcu ktoś sobie coś wbije...
Ale wczoraj nadszedł ten dzień i oto jest i on - mały ale jaki praktyczny!!!
Szyjąc go skorzystałam z kursu Jasmin
Kurs jest bardzo dobry a igielnik naprawdę fajny:-)

A dziś Kaprys dodała post ze swoim igielnikiem i już jej zazdroszczę, więc może wkrótce skorzystam z polecanego przez nią kursu.






środa, 4 sierpnia 2010

---------- Stary koszyk w nowej szacie ------------

Coś mnie w tym tygodniu wena twórcza opuściła....
Mam dużo planów ale niestety coś motywacji brak :-(
Udało mi się tylko nadać nowe życie koszyczkowi zakupionemu w sobotę na bazarku za całe 
5 złotych ---ha, ha, ha---
Po porządnym wyszorowaniu, wyschnięciu i obszyciu wygląda jak nowy i zagości na stałe 
w pokoiku dziecinnym.
Robiąc zdjęcia wsadziłam tam króliczkę, którą już znacie ale tak jakoś pasuje mi ona do tego koszyczka:-)






Pozdrawiam i uciekam na małą czarną - może ona doda mi sił!

poniedziałek, 2 sierpnia 2010

Skarby z bazarku:-)

W sobotę wspominałam, że byłam na naszym miejskim bazarku "starociami".
Wypad mi się udał bo kupiłam sobie śliczny księżyc z wyciąganą gwiazdką, idealny do ozdobienia techniką decoupage, śliczny wiklinowy koszyczek oraz małe cudne maszyny do szycia wyprodukowane w Anglii.
Oj jaka była moja radość, że to nie produkcja chińska!!!

Księżyc będzie musiał jeszcze poczekać, bo mąż nie pozwala mi, w moim stanie bawić się
z lakierami :-(
Do koszyczka zamierzam uszyć podszewkę, chciałabym go również pomalować na biało, tylko nie mam pojęcia czym pomalować wiklinę, może wy mi podpowiecie i będzie on częścią pokoiku dziecięcego.
A maszyny do szycia stoją sobie w zaszczytnym miejscu... jedna w sypialni a druga w salonie.







Życzę Wam miłego słonecznego tygodnia!!!
U mnie właśnie taki się zapowiada, bo już jest upał za oknem:-)